„Ptaki giną tysiącami, to rzeź”: bagna Loary Atlantyckiej spustoszone przez botulizm

Pośrodku zielonych bagien Brière w Dolinie Loary Atlantyckiej, pośród jeżyn, trzcin i mulistych wód, tylko pióra ptaków wciąż fruwają. Ich właściciele natomiast są przygnieceni do ziemi. Bezwładni. „Są wszędzie, to krwawa masakra” – mówi myśliwy-wolontariusz, który przemierza teren, trzymając w jednej ręce czarny kosz na śmieci, a w drugiej padlinę czapli białej. Jego wodery pokonują zaledwie kilka metrów, zanim natrafią na nową przeszkodę. „Proszę, mam kolejną. To prawdziwy cmentarz” – krzyczy ktoś z drugiego końca brzegu.
Kilkunastu myśliwych, ubranych w spodnie khaki z kamuflażowym nadrukiem, w ciągu zaledwie kilku minut gromadzi ciała czapli, warzęch i mew. Podróże do i z przyczepy trwają. Rachunek rośnie. 61-letni Loïc Gouin potępia „masakrę” w…
Libération