Mieszkańcy Portoryko są wściekli na luksusowe projekty hotelowe na wybrzeżu
Pełen dziur i poprzecinany niezliczonymi szczelinami, skalisty szlak prowadzący do plaży Los Pozos, na skraju zatoki Boqueron w Portoryko, wydaje się nieprzejezdny. Ale Sandra Pagan Gallardo się tym nie przejmuje.
Ta energiczna działaczka na rzecz ochrony środowiska, członkini stowarzyszenia Brigada solidaria del Oeste („Brygada Solidarności Zachodniej”), jest przyzwyczajona do jeżdżenia swoim starym pick-upem po zniszczonych drogach przecinających ten odległy obszar Cabo Rojo, gminy na południowo-zachodnim krańcu wyspy. Leniwe legwany, spłoszone po opalaniu, odsuwają się dopiero w ostatniej chwili.
Roślinność jest gęsta. Kaktusy, akacje i krzewy kserofilne świadczą jednak o wyraźnej suchości klimatu w tej części wyspy Wielkich Antyli. To idylliczne miejsce jest areną narastającej od ponad roku kontrowersji na tym terytorium liczącym 3,2 miliona mieszkańców, pod jurysdykcją USA: luksusowy kompleks nieruchomości o nazwie „Esencia” ma ujrzeć światło dzienne jeszcze przed końcem dekady. „Cały ten obszar będzie częścią Esencia” – mówi Sandra Pagan Gallardo, wskazując na wzgórza w pobliżu zatoki.
Pozostało Ci 85% artykułu do przeczytania. Reszta jest zarezerwowana dla subskrybentów.
Le Monde