Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Netherlands

Down Icon

Wybaw nas od podwajacza

Wybaw nas od podwajacza

W tym tygodniu odbywają się egzaminy końcowe. Napięcie w naszym domu jest wyczuwalne, choćby dlatego, że nikt już nie wie, gdzie położyliśmy flagę. A teraz tak bardzo przejmuję się flagą, że aż kuszę bogów. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zapytamy sąsiadów później.

Przypomina mi to moją własną sesję egzaminacyjną. Wszystkie streszczenia i podsumowania notatek, jakie zrobiłem w tym czasie. Mój brat, któremu rodzice nie pozwalali hałasować w domu, kiedy się uczyłem. Po odebraniu świadectwa poczułem, że już nigdy nie postawię nogi w tej szkole.

Laetitia Ouillet jest felietonistką „Energeia”. Felietoniści mają swobodę wyrażania swoich opinii i nie muszą przestrzegać dziennikarskich zasad obiektywizmu.

I to było słuszne uczucie, bo już nigdy tam nie pojechałem. Następnie studiowałem ekonomię w Dauphine. Coś, co przyspiesza bicie serc rekruterów w największych korporacjach, ale mnie nie zainteresowało ani jednego dnia przez cztery lata. Ponieważ naprawdę nie chciałem zostać księgowym, szybko zdecydowałem się na jedyny bezpieczny kierunek: makroekonomię. Spędzanie godzin na słuchaniu teorii wielkich nazwisk, takich jak Smith, Ricardo, Solow, Barro i Sala-i-Martin. Zawsze porównywałem to w myślach do bajek: zaczynało się od słów „dawno, dawno temu” i zawsze miało makabryczne zakończenie, kiedy okazywało się, że pominięto pewien szczegół (na przykład zakładając, że rynki kapitałowe są doskonałe), przez co „ciasteczko nieuchronnie się rozpadło” .

Teraz, gdy jestem starszy i mądrzejszy, opracowałem własną teorię. Moja teoria jest taka, że ​​jeśli student ma poważne wątpliwości co do koncepcji maksymalizacji użyteczności już od pierwszego wykładu, to ekonomia jako kierunek studiów nie jest dla niego odpowiednim wyborem. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, to i tak zawróciłabym na sali wykładowej i zapisałabym się na kurs położnictwa.

I do dziś dnia nie mogę wyjść ze zdumienia, że ​​„więcej” to jedyna droga naprzód. W latach, gdy zajmowałem się pisaniem strategii i biznesplanów dla firm energetycznych, było to dla mnie coroczną udręką. Strategia zawsze dogłębnie analizowała panujące trendy, dlaczego firma przy swoim obecnym modelu biznesowym będzie miała coraz trudniejsze czasy i dlaczego transformacja jest konieczna. Jednak plan biznesowy pozostał ćwiczeniem w składaniu obietnic, że dostarczymy więcej, niż obiecano, a czego nie zrobiliśmy w zeszłym roku, ale teraz w pogarszających się okolicznościach. Po prostu mnie zastrzel.

Podobnie jak studenci ekonomii, lubimy wierzyć w bajki, a akcjonariusze jeszcze bardziej. Każdy rok obrotowy każdej firmy powinien prowadzić do wzrostu: większej sprzedaży, większej liczby godzin produktywności, większej ilości materiałów i, przede wszystkim, większych zysków. Nie uważam, że powinniśmy wrócić do czasów, gdy musieliśmy polować na pożywienie, zdobywając skóry zwierząt, ale gdzieś musi być równowaga gospodarcza.

Do obejrzenia najnowszego odcinka Voetnoten pobrałem najnowsze raporty na temat morskiej energetyki wiatrowej. Jeśli istnieje jeden przykład, w którym podejście „powiększenia siebie” może się nie udać, to jest to właśnie on. Wszystkie składniki „przepisu na katastrofę” mamy już na kuchennym blacie: turbiny wiatrowe, których wielkość potroiła się w ciągu piętnastu lat, co wymaga budowy coraz większych statków (bez perspektyw na maksymalizację ich użyteczności w kolejnej fali rozbudowy). Porty i obszary składowe, na których nie można już postawić turbin, po prostu ze względu na ogromne zapotrzebowanie na teren przypadające na jedną turbinę. Kraje prześcigają się w wyznaczaniu celów, które w rzeczywistości oznaczają, że osiągną szczyt swoich instalacji w tym samym czasie, podczas gdy wszystkie czekają na turbiny, statki dostawcze i moce produkcyjne instalacji.

Wielki sprint w kierunku 2029-2031, po którym nastąpi okres ochłodzenia /wycofania, aż do momentu pojawienia się kolejnego szczytu. Brakuje nam przestrzeni, ludzi, materiałów, innowacji i potencjału ekologicznego, aby zrealizować plany biznesowe tego sektora. Nie oznacza to oczywiście, że nie będziemy potrzebować rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, ale byłoby zdrowiej określić dokładnie, ile energii potrzeba każdego roku w Europie, aby osiągnąć długoterminowy cel na rok 2050, i pominąć krótkoterminowy podwajacz. Można urozmaicić „przepis”, dodając sporą dawkę realizmu i odrobiny przewidywalności.

Przygotowując podcast, dzieliłem się także z ludźmi w domu tym, co przeczytałem w raportach. „Nie sądzę, żeby to był szczególnie interesujący odcinek” – brzmiał sprzeciw – „bo przecież każdy maluch domyśliłby się, że to się nie może udać”. Jednak to samo dotyczy ambicji związanych z morską energetyką wiatrową i planów biznesowych przedstawianych każdego roku przez tysiące firm: żadnego z nich nie tworzą dzieci. Nadal uważamy, że najlepiej będzie dla nas, jeśli będziemy dążyć do maksymalizacji naszej użyteczności.

Czy 46 lat to za dużo, żeby rozpocząć położnictwo?

energeia

energeia

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow