Bruksela nie tylko nie pomaga polskiej chemii, ale wręcz jej szkodzi? Rosja jest sprytniejsza

- Działania Unii w sferze nawozów nie są skuteczne.
- Branża chemiczna cierpi z powodu polityki Donalda Trumpa.
- Bruksela powinna urealnić niektóre swoje zamierzenia dotyczące polityki klimatycznej.
Polska branża chemiczna zatrudnia setki tysięcy osób. Co więcej, jej znaczenie jest dużo większe, niż wynikałoby to tylko z liczby pracowników. Chemia jest bowiem dostawcą produktów dla niemal wszystkich innych branż. Niestety w chemii nie dzieje się najlepiej.
Polityka handlowa obecnych władz USA szkodzi polskiej chemiiW obradach Parlamentarnego Zespołu ds. Przemysłu Chemicznego oprócz posłów wzięli udział przedstawiciele polskich spółek chemicznych, a także branżowej Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Niestety wnioski z dyskusji nie są budujące. Choć z Brukseli płyną zapewnienia o potrzebie ochrony rynku chemicznego, to nie bardzo widać to w faktycznych czynach.
Jak zauważył prezes izby Tomasz Zieliński, problemem jest napływ nawozów. Choć Unia prowadziła cła na nawozy rosyjskie i białoruskie od pierwszego lipca, to nie rozwiązuje to problemu.
Jak tłumaczyli przedstawiciele Grupy Azoty i Orlenu (wchodzący w skład koncernu Anwil – jest drugim producentem nawozów w Polsce), obecnie sytuacja na rynku rozwija się dwutorowo.
Po pierwsze Rosja wcale nie zrezygnowała z eksportu nawozów do Unii Europejskiej. Po prostu wysyła je poprzez te kraje, na które cła nie zostały nałożone. W praktyce więc docierają do nas rosyjskie wyroby, ale przez inne państwa.
Innym problemem narastającym obecnie jest napływ nawozów z państw, które zostały obłożone cłami przez administrację Donalda Trumpa. Chcąc utrzymać poziom produkcji własnego przemysłu, kierują swoje wyroby – problem nie dotyczy tylko nawozów, ale praktycznie wszystkich chemikaliów – do Europy.
Niestety państwa Unii nie działają wspólnie, a część sprzeciwia się cłom. Jakby tego było mało, co zauważył Tomasz Zieliński, nakładanie ceł trwa długie miesiące – średnio około 1,5 roku. Potrzebne są zmiany, tak aby reakcja na działania innych krajów była możliwie szybsza. Sęk w tym, że Bruksela działa bardzo powoli.
Decyzje władz Unii są szkodliwe i nie uwzględniają następstw, jakie niosąInnym problemem, na jaki wskazali uczestnicy piątkowego spotkania, jest kurczowe trzymanie się Brukseli przy swoich wcześniejszych decyzjach, choć widać, że mogą być one szkodliwe.
Rewizji jakich przepisów chciałaby branża chemiczna i poparcia w tej sferze rządu?
Konieczny jest przegląd i reforma dotycząca pakietu Fit for 55 i uwzględnienie rozwiązań sektorowych:
- Utrzymanie bezpłatnych uprawnień EU ETS dla sektorów objętych CBAM (mechanizm zapobiegania ucieczce emisji CO2).
- Przyznanie z mocą wsteczną od 2022 roku dodatkowych darmowych emisji CO2 dla produktów, które zostały szczególnie dotknięte wzrostem importu z krajów trzecich nieobjętych systemem ETS.
- Urealnienie celów dotyczących produkcji wodoru odnawialnego.
Zwłaszcza ta ostatnia kwestia jest ciekawa. Bruksela chce, aby „zielony wodór” zastąpił ten powstający z przetworzenia paliw kopalnych. Problem w tym, że jest on nie tylko drogi, ale ze względów technologicznych powstaje także w nikłych ilościach.
Uczestnicy dyskusji wskazali, że dążenie do tego celu może skutkować ogromnymi problemami wielu branż, także tych wykorzystujących produkty powstałe dzięki wodorowi.
Zdaniem uczestników posiedzenia konieczne są działania urealniające podejście UE do potrzeb przemysłu. Dużą w tym rolę musi odgrywać rząd.
wnp.pl